Do przygotowania tego wpisu popchnął mnie znajomy i zbliżająca się, a u niektórych już trwająca, sesja. Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy z nas skserował kiedyś jakąś książkę. Większość zapewne nie zastanawiała się nad tym, czy można to zrobić, bo książka była potrzebna i tyle.
Zakaz powielania.
W wielu książkach już na drugiej lub trzeciej stronie można znaleźć groźnie wyglądające ostrzeżenia przed powielaniem choćby niewielkich fragmentów i głośne krzyki dotyczące zabijania książek przez ich kopiowanie. Zapewne widzieliście już kiedyś takie ostrzeżenie, a być może widzieliście je nawet na świeżo skopiowanej kartce waszego powielonego egzemplarza.
A dozwolony użytek?
O dozwolonym użytku pisałem już m.in. we wpisie o Półlegalnym ściąganiu z Internetu oraz Dozwolonym użytku w pracy nauczyciela.
Celem zwięzłego streszczenia przypomnę, że bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać w zakresie własnego użytku osobistego pod warunkiem, że utwór został wcześniej rozpowszechniony. Zakładam, że skoro posiadasz jakąś książkę, to została ona rozpowszechniona i zostało to zrobione legalnie.
Ponadto, ilość kopii możliwych do wykonania ogranicza się do pojedynczych egzemplarzy. Nie chcesz przecież skopiowanej książki sprzedawać, tylko z niej korzystać, więc pojedyncze egzemplarze dla Ciebie i znajomego wystarczą.
I finalnie, zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z tych pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym (w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego). O dwóch pierwszych szerzej pisałem we wpisie Pokrewieństwo i powinowactwo – linie i stopnie. Natomiast jeżeli chodzi o stosunki towarzyskie, to chodzi tu o osoby, z którymi faktycznie utrzymujecie kontakt. Przy czym wystarczającym jest nawet kontakt telefoniczny czy internetowy. Ograniczenie dotyka osób takich, jak np. znajomych z portali społecznościowych, z którymi być może nigdy nawet się nie widzieliście i nigdy się nie kontaktowaliście (a w dobie Internetu sporo takich konotacji).
To po co te ostrzeżenia?
Oczywistym wydaje się, że wydawnictwa wolałyby żeby każdy kupował egzemplarz książki od nich, a nie tylko kopiował już raz sprzedaną książkę. Przecież bez sprzedaży nie ma zysków.
Niemniej jednak kopiując zgodnie z powyższymi wytycznymi, nie łamiecie prawa. Natomiast kwestię moralną ewentualnego zabijania książek przez ich kopiowanie pozostawiam Wam i Waszym portfelom.
Foto: Jazmin Quaynor (usnplash.com)