w Prawo autorskie

Tematyka świąteczna jest na przełomie listopada i grudnia wszechobecna. W mediach, na ulicach, w galeriach handlowych i na… Facebooku. Na myśli mam zmianę wystroju niebieskiego serwisu, który niczym pachnąca choinka został przybrany, a dokładniej zawalony łańcuszkiem. Choć konto na Facebooku wciąż mam aktywne to nieformalnie złożyłem wypowiedzenie i zakończyłem swoją karierę na tym serwisie właśnie między innymi przez tego rodzaju zaśmiecające treści.

Facebookowy łańcuszek
O co ci chodzi?

Chodzi mi o nowy (choć nie do końca, bo kilkanaście, może trochę więcej, miesięcy temu też był popularny) łańcuszek polegający na zastrzeganiu swoich praw autorskich. Olaboga, cóż to jest za bełkot (nie urażając nikogo). Zupełnie niepotrzebny zresztą. Niemniej wklejany przez rzesze użytkowników na swoje tablice i ze spokojem na sercu prezentowany pod swoim nazwiskiem. Obecny łańcuszek ma podłoże identyczne do poprzedniego – zmiany w regulaminie Facebooka, które wchodzą w życie od początku przyszłego roku.

Przechodząc do skomentowania tych wydarzeń, podstawową sprawą jest pytanie: ilu użytkowników przeczytało przed rejestracją regulamin, który trzeba było zaakceptować. Dość odważnie, ale i pewnie, skwituję, że niewielu. A regulamin klarownie reguluje kwestię udostępniania treści:

Użytkownik jest właścicielem wszystkich treści i informacji publikowanych przez siebie w serwisie Facebook i może określać sposób udostępniania ich poprzez ustawienia prywatności oraz ustawienia aplikacji. Oprócz tego:

1. W przypadku treści objętych prawem własności intelektualnej (IP, ang. intellectual property), takich jak zdjęcia i filmy, użytkownik przyznaje nam poniższe uprawnienia zgodnie z wprowadzonymi przez siebie ustawieniami prywatności i ustawieniami aplikacji: użytkownik przyznaje nam niewyłączną, zbywalną, obejmującą prawo do udzielania sublicencji, bezpłatną, światową licencję zezwalającą na wykorzystanie wszelkich treści objętych prawem własności intelektualnej publikowanych przez niego w ramach serwisu Facebook lub w związku z nim (Licencja IP). Licencja IP wygasa wraz z usunięciem przez użytkownika treści objętych prawami własności intelektualnej lub konta, o ile treści nie zostały udostępnione innym osobom, które ich nie usunęły.

2. Usunięcie treści objętych prawem własności intelektualnej odbywa się w sposób podobny do opróżnienia kosza na komputerze. Użytkownik przyjmuje jednak do wiadomości, że kopia zapasowa usuniętych treści może być przechowywana przez uzasadniony okres czasu (ale nie będzie udostępniana innym).

Zapisy te, z tego co mi wiadomo, nie ulegają zmianie, a w obecnej formie widnieją w regulaminie już kilka dobrych lat. Podkreślanie zatem posiadania praw autorskich do naszych zdjęć i filmów jest zupełnie niepotrzebne, bo prawa te wynikają wprost z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Łatwo znaleźć potwierdzenie moich słów, bo mówi o tym pierwszy artykuł tejże ustawy. Ponadto, choć nieco z innej beczki, kiedy wrzucamy na Facebooka zdjęcie lub film, na którym jesteśmy w pełnej krasie i zrobił je nasz znajomy, to właśnie ten znajomy posiada autorskie prawa osobiste do udostępnianych przez nas zdjęć. Jest to bowiem przejaw jego działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Nawet jeżeli jest fotografem-amatorem, a zrobione zdjęcie ze wspólnej posiadówki (choć mogła być naprawdę udana) nie przedstawia żadnej wartości artystycznej. Ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności. Wystarczy, że to on jest autorem zdjęcia.

Prowadzi to do dalszych konsekwencji. W przypadku np. kłótni, znajomy w każdej chwili może zabronić dalszego udostępniania zdjęcia, którego jest autorem, pomimo że to nasza twarz jest na tym zdjęciu. Sam bez Waszej zgody też nie może go wykorzystać, bo z kolei Wy możecie nie wyrażać zgody na wykorzystanie Waszego wizerunku i umieszczenie zdjęcia w portfolio znajomego. To jedynie wtrącenie, kwestię tą poruszę dokładniej w przyszłości.

Wracając zatem do sprawy łańcuszka, szefostwo Facebooka nie układało regulaminu w środku imprezy w akademiku (choć kto widział film The Social Network może mieć tu uzasadnione obawy). Płacą za obsługę prawną niemałe pieniądze i doskonale zdają sobie sprawę komu przysługują prawa autorskie do naszych zdjęć i filmów i wcale nie próbują tworzyć własnego prawa na terytorium naszego państwa. Płacą prawnikom również za działania prewencyjne, wychodząc z założenia, że lepiej dodać jedno zdanie na zapas, niż jeden wyraz za mało.

Regulamin, który (dla przypomnienia podkreślę) zaakceptowaliśmy, umożliwia serwisowi wykorzystywanie treści wrzuconych przez użytkowników chcących się podzielić swoimi wakacjami, piątkowymi wojażami czy zgrabnymi nogami. Bynajmniej chodzi tu o przywłaszczanie sobie praw autorskich.

O co więc im chodzi?

Z pewnością niejednokrotnie widzieliście w swojej internetowej karierze, że kiedy chcąc zarejestrować się na nowej stronie możecie zrobić to tradycyjnym sposobem – wybierając nazwę użytkownika, wpisując maila i aktywując konto albo szybciej – klikając ZALOGUJ SIĘ PRZEZ FACEBOOKA (nawet Google+ czy Twittera). Widzieliście też może swoje zdjęcie na profilu/fanpage’u lubianej przez Was strony lub pasąc krowy w grze, w którą nigdy nie grałem, ale jej idea wiąże się z tworzeniem farmy. Zapisy w regulaminie istnieją, żeby nikt nie rościł sobie pretensji do Facebooka o takie wykorzystanie naszych zdjęć.

Kopiowanie łańcuszków jest niejako próbą tworzenia własnego regulaminu dla Facebooka. I to wszystko w sytuacji, w której w treści łańcuszka padają bezpodstawne oskarżenia o tworzenie nowego prawa dla nas i nierespektowanie aktualnie obowiązujących przepisów polskiego prawa.

Jakie jest rozwiązanie?

Usunięcie treści, zmiana sposobu udostępniania ich poprzez ustawienia prywatności oraz ustawienia aplikacji lub, jeśli nie jesteśmy w stanie dłużej respektować regulaminu Facebooka, usunięcie konta.

Ostatnie wpisy

Start typing and press Enter to search